czwartek, 13 sierpnia 2020

Rozdział 8

    Drużyna ósma i dziesiąta obserwowały w oddali ogromną rezydencję. Na tle ciemnego lasu, który otulał ją niczym pancerz, wyglądała na jeszcze bardziej ponurą niż ostatnio. Ino przebiegł dreszcz, bo pomimo, że ogród na tyłach był całkiem pusty, a w około domu nikt się nie kręcił, to jej intuicja wręcz krzyczała, by tam nie wchodzić.
      Ta rezydencja śmierdzi na odległość i to dosłownie   mruknął Kiba pocierając nos.
     Nie wiem czego spodziewałeś się po domu pogrzebowym odparł jak zwykle stoicki Shino. Może mają tutaj kostnicę czy coś w tym stylu. Dodał po chwili namysłu.
    Ino poświęciła jednak całą uwagę Hinacie, która przy użyciu byakugana przeczesywała  okolicę i wnętrze posiadłości. Na jej porcelanowo białej twarzy pojawił się nieokreślony grymas.
   
W środku są dwie osoby. Jedna bliżej tarasu, a druga praktycznie przy drzwiach  frontowych. Przepływ chakry jednej z nich jest mocno zaburzony i słaby. Druga nie jest shinobi i raczej jest to osoba starsza, sądząc po przygarbionej sylwetce. Hinata wyglądała na zmartwioną. Ino doskonale wiedziała, że mają mało czasu i być może będą świadkami czegoś nieprzyjemnego. Miała ochotę jak najszybciej dostać się do środka i zabrać stamtąd Kenjiego do bezpiecznej Konohy.
   
Jest jednak coś jeszcze. Hyuga zmrużyła oczy, jakby chciała dokładnie coś policzyć. Ten dom ma ogromną przestrzeń pod sobą. Mogłabym to określić jako piwnicę, ale nie sądzę, by ktoś posiadał piwnicę wielkości całego domu. Jest tam około dwudziestu pięciu osób, mają stałą trasę poruszania się.
  
Czyżby strażnicy? Shikamaru, który milczał do tego momentu, obecnie zaczął w głowie rozrysowywać sobie przestrzenny plan budynku.
    
Po co ponad dwadzieścia osób do pilnowania trupiarni. Choji podrapał się po brązowej grzywie.
   
Uważajcie na nich, nie wiem jak to wytłumaczyć... Hinata przez chwilę się zawahała - Ale ich zachowanie bliższe jest dzikiemu wściekłemu zwierzęciu, które miota się w zamkniętej klatce niż ludzkiemu. 
  
Są jacyś strażnicy wokół nas? Shikamaru czujnie rozejrzał się dookoła. Hinata pokręciła przecząco głową. 
    
  Oprócz kilku zwierząt, w obrębie pięćdziesięciu metrów ani jednej żywej duszy.
    
Moje owady nas ostrzegą, jeżeli ktokolwiek będzie  się zbliżał. Dodatkowo skieruję kilka osobników, by podążyły za wami. Jeżeli znajdziecie się w niebezpieczeństwie, będziemy mogli z Hinatą zareagować. Na wystawionym palcu wskazującym Shino usiadł czarny chrabąszcz o lśniących pokrywach  skrzydeł.
    
Ja również będę czujnie obserwować sytuację w środku odparła Hinata z przyciśniętymi dłońmi do klatki piersiowej.
    
Zatem powtórzmy ogólny plan działania. Shikamaru stanął otrzepując trawę z kolan.   Shino i Hinata pozostaną na czatach i w razie niebezpieczeństwa zawiadomią nas zawczasu. Będą także kontrolować sytuację wewnątrz budynku i zainterweniują w razie potrzeby. Kiba zajmie się zbadaniem ogrodu i terenu dookoła domu. Jeżeli wyczuł by coś interesującego, Akamaru wykopie to spod ziemi. Potem zacznie ujadać i drapać w drzwi wejściowe, aby odwieść uwagę służącej. Kiedy Kiba będzie z nią rozmawiał, ja i Choji będziemy mogli w spokoju zobaczyć, co kryje się w środku. Doskonale by było, gdyby udało się znaleźć także wejście do piwnicy. Ino znajdzie Kenjiego i w razie potrzeby udzieli mu pomocy i bezpiecznie wyprowadzi na zewnątrz.
   
Czuję się jak w filmie detektywistycznym mruknął Choji Mam nadzieję, że zahaczymy o kuchnię, bo przy takich akcjach od razu robię się głodny.
   
Jeżeli ta służąca to zniedołężniała babcia, tak jak mi mówiliście, to to będzie bułka z masłem. Kiba wyszczerzył zęby w zwycięskim uśmiechu. Napięta atmosfera jakby stopniała. Wszyscy poczuli się pewniejsi siebie. W końcu była ich szóstka, a wszyscy byli silnymi młodymi shinobi. Dlatego żadne z nich nie zakładało większych komplikacji w trakcie misji. W końcu tak naprawdę nie mogli wiedzieć z czym przyjdzie im się zmierzyć.

    Kiba machnął ręką do swoich przyjaciół i udał się w stronę rozłożystej wierzby, której gałęzie wręcz kusiły, by usiąść pod nią i oddać się leniwej drzemce. Ostrożnie obwąchał teren i stwierdził, że czuje zapach człowieka, jednak był on bardzo subtelny i przytłumiony zapachem ziemi. Odetchnął z ulgą, bo wiedział już, że na pewno nie odkryją rozkładających się ludzkich zwłok.
    Spojrzał wymownie na Akamaru, który radośnie zamachał ogonem.
   
Rzadko zdarza ci się okazja pobrykać. Możesz teraz dać upust swojej energii. Kiba usiadł pod drzewem pewien, że nic nader interesującego nie uda im się znaleźć. Jego psi towarzysz zaczął energicznie przebierać łapami i wykopywać ogromną ilość trawy i ziemi. Jako, że był bardzo dobrze zbudowanym silnym psem, to nim Kiba przysnął kołysany spokojnym wiatrem i szumem liści, usłyszał skowyt.
    Leniwie otworzył jedno oko i zauważył niepokój zwierzęcia. Kiba ostrożnie nachylił się nad wykopanym dołkiem i zauważył połyskujący w nim klejnot. Był osmolony, ale zza czarnej warstewki można było dostrzec głęboki odcień bordowej powierzchni kamienia. Inuzuka ostrożnie wyjął znalezisko i stwierdził, że jest to jakiś kamień szlachetny w kształcie wielościanu. Jego zapach był mocno wyraźny, czuć było spaleniznę, a dokładniej spalone ludzkie tkanki i kości.
   
Do kogo mogłeś należeć? I co się stało z twoim właścicielem? Kiba zadał sam sobie pytanie, chociaż niepokojąca odpowiedź sama cisnęła mu się na usta. Coś dziwnego było w tym klejnocie. Czuł niemal pod palcami energię, którą emanował.
    Akamaru nadal ujadał wskazując pyskiem w stronę dołka, dlatego jego właściciel ponownie zajrzał do środka i zaczął odgarniać dłonią wilgotną ziemię. Zauważył w niej jakiś biały malutki przedmiot. Gdy wziął go do rąk, z przerażenia miał ochotę miotnąć nim w przestrzeń. Wiedział jednak, że spoczywający na jego dłoni trzonowiec może być dowodem zbrodni i powinien go zabezpieczyć.
   
Cholera, a ja liczyłem, że skończy się na opierdolu starszej babki żeśmy jej ogródek zniszczyli. Próbował jednak wziąć głęboki oddech i sprawdzić, czy nie znajdzie pozostałych elementów szkieletu. O dziwo jednak pod ziemią widoczny był tylko ten jeden ząb. Po obwąchaniu ziemi dowiedział się dlaczego.
   
Ktoś skremował ciało - mruknął rozcierając grudkę ziemi w palcach. Aromat był bardzo słaby, ale jego czujny nos był w stanie wyczuć mieszankę prochów.
   
Akamaru musimy się stąd wynosić, to działka dla ANBU a nie dla nas. To oni zajmują się tego typu syfem. Chodź, idziemy powiadomić Hinatę i Shino, by jak najszybciej kazali drużynie Asumy spierdalać z tego chorego miejsca. Mamy wystarczającą ilość dowodów.
    Chłopak już miał dać susa przez płot, gdy nagle jego pies zaczął warczeć i chwycił go pyskiem za bluzę. Kiba spojrzał na niego w zdumieniu.
   
O co ci chodzi? Pies oszczekiwał przestrzeń za ogrodzeniem i kręcił się niespokojnie dookoła.        Inuzuka zaczął powoli się irytować i znowu szykował się do wyjścia z terenu posiadłości, gdy u jego stóp padł martwy zwęglony ptak. Biedne zwierzę nawet nie miało świadomości, w którym momencie jego żywot się dokonał. Do nosa Kiby dotarła mieszanka spalenizny, nie był to jednak zapłon spowodowany ogniem. Miał tutaj do czynienia z techniką wykorzystująca żywioł błyskawicy.
   
Bariera? Spojrzał zdumiony w niebo widząc jak przelatujący klucz gęsi ląduje martwy. Ciała rażonych z ogromną siłą ptaków odbijały się głuchym echem od dachu rezydencji.

    Hinata siedziała na miękkiej trawie otoczona zapachem wilgotnego lasu. Było tak cicho, że miała wrażenie, że słyszy własny oddech, a nawet bicie własnego serca. Shino był mało rozmownym towarzyszem, w skupieniu co chwilę odbierał sygnały od swoich małych latających zwiadowców.
    
Są niespokojne szepnął bliżej niezidentyfikowane źródło chakry zaczyna się rozchodzić w naszym kierunku. Lekko zaskoczony Shino odwrócił głowę w stronę Hinaty. Widzisz coś?
    
Hinata wytężyła wzrok, na początku nie zauważyła nic. Dopiero po chwili jej oczom zaczęły ukazywać się kontury powstającej wysoko na górze kopuły.
    
Musimy się oddalić, ktoś aktywował technikę tworząca barierę. Powstaje bardzo powoli, ale jej ładunek jest niebywale duży. Jeśli jej dotkniemy, nie ma szans byśmy to przeżyli. W popłochu Hinata chwyciła Shino za rękaw i zaczęła biec.
    
Wyślij szybko sygnał do reszty, by nie zbliżali się do granic rezydencji. Nie zdążą uciec. W głosie Hinaty chłopak usłyszał panikę, którą za wszelką cenę starała się maskować. Każda bariera ma swój słaby punkt i musiałabym ją całą obejść, by go znaleźć.
    Dwójka shinobi cofała się do momentu, gdy Hyuga wypuściła z ulgą powietrze z płuc.
  
Całe szczęście, przestała się rozciągać. Podejrzewam, że to jej ostateczny rozmiar. Oboje spojrzeli w gęstwinę lasu, która dawno już skryła wśród koron drzew i mnogości krzewów obserwowany budynek.
   
Wysłałem wiadomość do Tsunade-sama o wsparcie. Moje owady dużo szybciej dotrą do wioski niż my. Hinata skinęła głową. Na jej twarzy pojawił się wyraz determinacji. Aburame doskonale wiedział, że gdy chodzi o dobro bliskich Hinata zmienia się w prawdziwą lwicę.
  
Nie jestem pewna, czy będę w stanie zablokować przepływ chakry w barierze, jednak nie zamierzam siedzieć i czekać na posiłki. Ruszyła energicznie zataczając delikatny łuk, by ominąć krawędź bariery. Shino w milczeniu podążył za nią, modląc się w duchu, by nikomu nie stała się krzywda. Misja zwiadowcza przerodziła się w misję ratunkową, i to co gorsza chodziło tutaj o ratunek ich towarzyszy.

    Drużyna dziesiąta stanęła na środku dużego ciemnego korytarza. Ino nerwowo pocierała dłonie, spoglądając na odklejającą się tapetę z motywem krzewów białej kamelii. Pomimo dużej przestrzeni czuła się klaustrofobicznie. Jakby ściany miały zaraz ruszyć i zmiażdżyć jej ciało w potrzasku. 
    Złe przeczucie uciążliwie ściskało ją za gardło, sprawiając, że nie mogła skupić się na słowach Shikamaru. Choji podskoczył, słysząc nagły trzask w jednym z pokoi.
    
Nie podoba mi się tutaj wymamrotał rozglądając się dookoła. Wraz z Shikamaru mieli zapuścić się w głąb tego labiryntu drzwi i korytarzy. Ino poklepała oboje po ramieniu, siląc się na dodający otuchy uśmiech.
    
Szybka akcja chłopaki. Ja zabieram Kenjiego, wy sprawdzacie czy nie ma więcej poszkodowanych i spadamy stąd. Pomimo radosnego tonu, głos Ino załamał się na chwilę. Choji poczuł, że delikatnie drży jej dłoń.
    Przyjaciele rozdzielili się z nadzieją, że uda im się bez większych przeszkód zdobyć kilka informacji. Według słów Hinaty w rezydencji znajdowały się tylko dwie osoby. O nakrycie przez Kenjiego się nie martwili, a w przypadku natknięcia się na starą służącą mieli wymówkę w postaci odwiedzin Fukudy i zgubienia się. W końcu plątanina korytarzy, ogromna ilość identycznych drzwi i słabe oświetlenie bardzo mocno temu sprzyjały, by zabłądzić szukając kuchni czy łazienki.
    Choji poczuł zapach pieczeni wołowej i niczym zaczarowany zaczął podążać w kierunku smakowitego aromatu. Shikamaru szedł bardzo ostrożnie rozglądając się uważnie. Zauważył, że większość drzwi ma zamek, a niektóre nawet opatrzone są maluteńką kłódką. Cokolwiek się za nimi znajdowało, ktoś bardzo mocno nie chciał, by tam zaglądać.
   
Zmieniam zdanie, zamiast jak w filmie detektywistycznym, czuję się jak w horrorze mruknął Choji. Shikamaru uciszył go gestem dłoni. Stanęli przed dużymi drzwiami, spod których wyłaniał się zapach obiadu. Przez chwilę nasłuchiwali, czy ktoś nie krząta się w środku. Upewniwszy się, że pomieszczenie jest puste, weszli ostrożnie do środka.
     Ich oczom ukazała się bardzo staroświecka i mocno nadszarpnięta zębem czasu kuchnia. Na żeliwnej kuchence podskakiwały radośnie stare i podniszczone garnki. Akimichi nie omieszkał się zajrzeć do ich zawartości.
    
Może wnętrze nie zachęca i prędzej bym się spodziewał po zgrzybiałej kuchni jakiejś szarej brei...ale to mięsko wygląda zachęcająco. Wciągnął łapczywie aromat, czując jak napływa mu ślinka.
    Tymczasem Shikamaru stanął przed dużą windą towarową. Była tak szeroka, że sam śmiało mógłby nią zjechać. Zaciekawił go także szyb na śmieci, który znajdował się obok. Również jego rozmiar był imponujący. Dwuosobowa rodzina, raczej nie produkowała takiej ogromnej ilości śmieci, by poszerzać szyb.
    Nara wyciągnął z kieszeni monetę, po czym wrzucił ją do szybu. Minęła o dziwo krótka chwila i dało się słyszeć brzęk uderzającego metalu o posadzkę. Mocno go to zastanowiło, bo gdyby znajdowały się tam śmieci, to pieniążek wylądowałby w miękkich odpadkach, a nie na twardej posadzce. Ponadto jeżeli szyb byłby tak  płytki, to zapach zgniłej żywności mocno dawałby się we znaki mieszkańcom.
    Shikamaru nachylił się do wnętrza zsypu, próbując ocenić, czy czuje jakiś powiew wiatru lub czy widać cokolwiek. Miał wrażenie, że widzi jakiś szarawy kontur, dlatego jeszcze mocniej wysunął się w stronę zsypu. Powierzchnia  była strasznie śliska, dlatego kurczowo trzymał się dwóch metalowych trzpieni po bokach.
    
Wystraszony nagłym krzykiem Chojiego uderzył głową w  górną ściankę zsypu i stracił równowagę.
    Choji tym czasem oskarżycielsko wycelował palec w rozłupane na desce do krojenia pestki moreli.
   
Ja to czułem! Oni trują ludzi! żachnął się oburzony. Spójrz na to Shikamaru, mamy dowody! Gdy odwrócił się w stronę swojego towarzysza, zobaczył pustkę. Chwilę potem usłyszał głuchy łoskot na dole.
    Zmieszany spojrzał w stronę zsypu, do którego jego towarzysz przed chwilą wrzucał monetę.
   
No ni cholery się nie zmieszczę, to nie na postawnego mężczyznę jak ja te wymiary. Popukał w klapę zsypu. Shikamaru! Żyjesz?! Choji był w stanie wetknąć głowę, by zawołać swojego przyjaciela. Odpowiedziało mu jednak jedynie echo, a potem głucha cisza.
   
Mam nadzieję, że miał lekkie lądowanie. mruknął Muszę znaleźć inną drogę.
    Chłopak rozejrzał się bezradnie jeszcze raz po kuchni. Zauważył duże metalowe drzwi do spiżarni. zamknięte na grubą i ciężką kłódkę.
W imię zasady, że cel uświęca środki. Użył techniki powiększenia i przy pomocy ogromnej dłoni zmiażdżył kłódkę, która jęknęła metalicznie pod jego palcami.
    Gdy wszedł do środka poczuł wilgoć i zapach pleśni. Skrzywił się na myśl, że jedzenie jest przechowywane w takich warunkach. Ku jego rozczarowaniu nie znalazł żadnych schodów prowadzących w dół. Siadł bezradnie na beczce i zaczął wgapiać się w zawartość półek.
    W spiżarni było strasznie ciemno, ale miał wrażenie, że przebiegł mu pod nogami szczur. Przyjrzał się badawczo podłodze. Zauważył, że jedna z wysokich szafek na przetwory ma malutkie kółeczka i jest możliwość jej przesuwania. Tak też uczynił, odkrywając z wielką radością wąskie drewniane drzwi na zasuwę.
   
Tu cię mam - szepnął zadowolony, po czym bez namysł odsunął metalowy zardzewiały bolec zasuwki. Gdy otworzył drzwi poczuł przeciąg, który omiótł całe jego ciało. Przed nim znalazły się nieskończenie długie i wąskie schody prowadzące na pierwszy rzut oka donikąd. Brakowało całkowicie oświetlenia, dlatego Choji wrócił do kuchni w poszukiwaniu latarki, jednak jego jedynym znaleziskiem okazała się krzywa i mocno nadtopiona świeca.
    Uzbrojony w słabe źródło światła głośno przełknął ślinę i zaczął powoli schodzić. Nie wiedział czy bardziej boi się tego, co znajdzie na dole czy perspektywy skręcenia sobie karku na tych stromych schodach.

    Ino z sercem w gardle stanęła przed drzwiami do pokoju Kenjiego. Delikatnie przysunęła ucho do drewna nasłuchując w skupieniu. Delikatny szmer i zbolały jęk wcale nie dodały jej większej ilości odwagi. Dopiero, gdy usłyszała przeraźliwy bulgot konwulsji pociągnęła za klamkę bez pukania. Na powitanie uderzył ją  kwaśny zapach wymiotów pomieszanych z potem sprawiając, że i ona poczuła mdłości. To co zobaczyła, podejrzewała, że do końca życia wyryje się w jej wspomnieniach niczym swego rodzaju potworny linoryt.
    Cały pokój wyglądał jakby tornado po nim przeszło. Skromne wyposażenie chłopaka było wszędzie porozrzucane, a sam właściciel pokoju leżał  skulony na podłodze. Jego wątła sylwetka owinięta była ówcześnie białym, teraz pokrytym żółtymi, pomarańczowymi i bordowymi plamami prześcieradłem.
    Jego włosy posklejane były potem, a twarz blada i wilgotna. Z ust ściekały resztki śliny pomieszanej z wymiocinami. Ino przerażona padła na kolana chwytając Kenjiego. Był jak szmaciana lalka, wręcz wyślizgiwał się z jej roztrzęsionych ramion. Delikatnie zaczęła klepać jego policzek, jednak od razu zauważyła jak silnie rozpalona pod jej palcami jest skóra młodzieńca.
    Próbowała nawiązać z nim jakiś kontakt, nie dopuszczała do siebie myśli, że jej były pacjent skona na jej rękach. Na chwilę otworzył oczy, spojrzał na nią mętnym wzorkiem. Być może uważał, że to zwykłe majaki spowodowane jego stanem. Otworzył usta, jednak zamiast słów rozwodnione wymiociny wylądowały na ubraniach Ino.
    Mimowolnie się skrzywiła, jednak wiedziała, że to nie jego wina. Ułożyła Kenjiego w bezpiecznej pozycji, wytarła się czystszym skrawkiem prześcieradła i ruszyła do łazienki po wodę i ręczniki. W torbie miała kilka zastrzyków, które powinny na chwilę polepszyć stan chłopca i zapobiec jego natychmiastowemu odwodnieniu.
    W pośpiechu nawet nie nasłuchiwała czy ktoś idzie. Ruszyła pędem do łazienki, do której trasę na szczęście pamiętała. Chwyciła ręczniki wiszące przy wannie i zaczęła moczyć je w umywalce. Przejrzała na szybko podręczną apteczkę z lekami w jednej z szafek, jednak nie znalazła niczego przydatnego.         
    Odwróciła się, słysząc za sobą kroki. Przed nią stanęła koścista i posiwiała staruszka, która była równie zaskoczona jak sama Ino. W akcie desperacji dziewczyna chwyciła za suche i słabe dłonie kobiety i poczęła ją błagać o pomoc.

    Kenji potrzebuje natychmiastowej pomocy. On może zaraz umrzeć. W oczach Ino pojawiły się łzy. Staruszka wychyliła się z łazienki i dostrzegła zza uchylonych drzwi półprzytomnego chłopaka. Pobladła momentalnie na twarzy, po czym pokiwała głową.
    Poczekaj chwilę skarbie. Zaraz wam pomogę. Ino nie wierzyła w szczęście jakie wypełniło jej serce. Z ulgą odwróciła się, by wyjąć nasiąknięte zimną wodą ręczniki. W momencie kiedy wyżymała jeden z nich usłyszała za sobą ponownie kroki służącej,
    – Nawet nie wie pani jak jestem wdzięczna. – W tym momencie Ino poczuła przeraźliwy ból z tyłu głowy. Miała wrażenie, że wszystkie zęby w jej szczęce zadrżały. Upadła  z łoskotem na zimną posadzkę, a gorąca krew połączona z pulsującym bólem zalała jej mętny obraz pary zniszczonych butów.



xxxHOLiC - CLAMP - Image #2870566 - Zerochan Anime Image Board   

2 komentarze:

  1. Genialny rozdział. Czytając go, czułam autentyczny strach, niepewność i nieprzyjemne napięcie. Chciałam wiedzieć co dalej. Cieszę się, że rozdział jest tak tajemniczy. Chcę więcej. Jestem ciekawa jaką tajemnice odkryją oraz czy pomogą Kenji'emu. Się podjarałam! Super rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zbudowałaś cudowną atmosferę, dosłownie sama czułam się jakbym była na ich miejscu. Nie chciałam podchodzić bliżej ani tam się znajdować tylko od razu uciekać.
    Bardzo ciekawy rozdział. Ciekawi mnie co będzie dalej. ♥
    Życzę dużo weny ;)

    OdpowiedzUsuń