Ino właśnie kończyła swoją zmianę w kwiaciarni i planowała udać się na dodatkowe lekcje w szpitalu, które pobierała u Shizune. Nie widziała siebie w karierze medycznej jak Sakura, ale wolała zdobyć praktyczną wiedzę i umiejętności, które mogą okazać się bezcenne na froncie. Traktowała to też jako swojego rodzaju wolontariat, gdyż lubiła spędzać czas z pacjentami.
Wzięła bukiet białych margaretek, który specjalnie przygotowała, by umieścić go w dużym szarym wazonie przy recepcji, w którym zazwyczaj znajdowały się smętne zwiędłe kwiaty. Pomyślała, że to nieco rozweseli ogólny wystrój.
Gdy tylko przekroczyła próg szpitala ujrzała Sakurę, która stała przy archiwum i przeszukiwała po kolei uważnie każdą z szuflad. Była tak pochłonięta swoim zadaniem, że podskoczyła, gdy poczuła dotyk dłoni Ino. Blondynka uniosła brwi widząc podkrążone oczy i ogólny zarys zmęczenia na twarzy Sakury.
– Ktoś tu chyba się nie wyspał po misji – mruknęła przygładzając sterczące różowe włosy przyjaciółki.
– Dzisiaj akurat wszyscy czegoś potrzebują – Sakura potarła oczy. – W tym momencie chciałabym, żeby doba miała więcej godzin. – Oparła się o jedną z szafek.
– Mogę jakoś pomóc? – Ino spojrzała przez ramię Sakury na stos akt.
– Laboratorium zażyczyło sobie bym znalazła kilka archiwalnych historii chorób rzadkich przypadków, a patrząc jaki jest tu chaos i jak dawno tutaj nikt nie sprzątał, to zajmie mi to kilka godzin. Mogłabyś zajrzeć do jednego z moich pacjentów? To młody chłopak z podejrzeniem hemofilii. Wczoraj nasi strażnicy znaleźli go wykrwawiającego się w jednym z okolicznych lasów. Jest przytomny, ale oszołomiony. Zmień mu opatrunki i zabierz na podstawowe badania.
– Się robi pani doktor – odparła blondynka z uśmiechem. Czuła dzisiaj ogromny zapał do pracy, ponadto miała przeczucie, że trafił jej się interesujący przypadek. Szybko przebrała się w szpitalny uniform i udała w stronę odpowiedniej sali.
Delikatnie zapukała i z promiennym uśmiechem weszła do środka. Na łóżku siedział młody chłopak o czarnych rozczochranych włosach. Spojrzał się na nią przyjaźnie, jednak Ino poczuła drobny dreszcz przebiegający jej po plecach. Skóra chłopaka była blada, a miejscami wręcz szara. Jego oczy były mocno podkrążone i przekrwione. Zauważyła również liczne rany i przemoknięte od krwi grube warstwy bandaży. Chłopiec otworzył suche i popękane usta, by się przywitać.
– Dzień dobry, nie wiedziałem, że w tym szpitalu pracują anioły – jego głos był mocno ochrypnięty. Ino parsknęła śmiechem na ten niespodziewany komplement.
– Miło mi cię poznać Kenji. Pozwól, że zmienię twoje opatrunki, bo nie wygląda to za dobrze. – Ino pochyliła się ze świeżymi gazami i bandażami. Gdzieniegdzie zauważyła krwawe plamy na pościeli. Przez myśl przeszło jej, że jakim cudem ten chłopak jeszcze żyje przy takiej ilości utraconej krwi.
–––
– Prowadzę częściowo rodzinną kwiaciarnię, masz dobry węch – zaśmiała się Ino.
– Wszędzie poznam zapach lilii i chryzantem – odparł melancholijnie.
– Skąd jesteś Kenji? – Oczom Ino nie umknął fakt, że jej pacjent posiadał ostre zęby, mocno charakterystyczne dla mieszkańców Kirigakure.
– Mieszkam z matką na obrzeżach Wioski Ryżu. Pewnie ciekawi cię skąd się znalazłem w waszych lasach?
– Chcielibyśmy ci jakoś pomóc. Kto ci to zrobił? – Blondynka była mocno zaniepokojona ilością ran na ciele chłopaka, to nie wyglądało jak zwykły napad rabunkowy. Chłopak przez chwilę milczał, tak jakby się zastanawiał.
– Tego nie wiem. Załatwiałem sprawunki dla matki i nagle ktoś postanowił przerobić mnie na ser szwajcarski. – Niby powiedział to w żartach, ale na jego twarzy pojawił się wyraz niepokoju. Zrobił skwaszoną minę.
– Mam wrażenie, że nie wszystko mi mówisz. – W aktach pacjenta zaznaczone było, że jego napastników znaleziono w odległości kilometra od ich ofiary. Wszystkich martwych z licznymi obrażeniami, jednak nie wyglądały one na zadane żadnym narzędziem ani na powstałe pod wpływem oddziaływania żywiołu. Genjutsu także zostało wykluczone.
– Według mnie pewna wiedza jest zbędna. Kiedy będę mógł wyjść? Matka mi łeb ukręci jak znowu się dowie, że zawaliłem.
– Kenji, nie będziemy w stanie ci pomóc, jeśli nie powiesz nam, co się wydarzyło. – Chłopak nie zwrócił zbytnio uwagi na słowa Ino. – A jeśli chodzi o twój wypis, to najpierw musimy wykonać ci badania. Masz poważne problemy z krzepliwością krwi i krwotokami. Patrząc na ilość twoich obrażeń, to cud, że żyjesz. Następnym razem możesz nie mieć tyle szczęścia. – Ton Ino był stanowczy i ostrzegawczy. Skończyła zmieniać opatrunki chłopaka i wzięła się za podpinanie nowej kroplówki, a następnie pobrała mu krew. Podczas pobierania miała wrażenie, że gęstość krwi co chwilę ulega zmianie, ponadto jej wygląd ją trochę niepokoił. Jak na krew żylną była zdecydowanie za jasna i znajdowały się w niej jakieś dziwne drobinki. Nie skomentowała tego faktu. Przeprowadziła z nim krótki wywiad, a następnie zaprowadziła go na badanie USG. Po zostawieniu chłopca pod opieką pielęgniarek udała się do laboratorium zanieść próbki.
Zdziwiła się mocno, gdy w laboratorium spotkała Shikamaru i Temari, którzy właśnie coś szeptem omawiali w rogu pokoju.
– Kogo ja widzę, mamy gości z Suny. – Ino uścisnęła Temari –Ja rozumiem Shikamaru, że z ciebie to romantyk nigdy nie był, ale zabierać kobietę na randkę do szpitala? – Ino zachichotała widząc jak oboje czerwienieją po jej komentarzu.
– Temari jest na misji – odchrząknął zakłopotany pocierając kark.
– Dotychczas nasza wioska nie angażowała się w żadne śledztwa między krajami. Wiecie, Gaara jest młodym władcą, cały czas użera się ze starszyzną i pseudopolitykami, którzy próbują podważyć jego autorytet. Mam jednak wrażenie, że po tym co wydarzyło się w Wiosce Żelaza...no cóż, mój brat potraktował bardzo personalnie tą całą tragedię. – Ino spojrzała pytająco na Shikamaru, który analizował właśnie jeden ze zwojów wręczonych mu przez Temari.
–Więc i do was dotarły wieści o masakrze w Yume-gakure? – Shikamaru zwinął zwój i schował do kieszeni kamizelki.
– Ja wiem, że nasza wioska to zadupie dla wielu, ale informacje do nas docierają. To, że się w to nie mieszaliśmy dotychczas to już inna sprawa. Teraz Kankuro zarywa noce, by znaleźć to zielsko, które zmieniło Roshiego w warzywo.
– Całe szczęście, że Gaara i Naruto są bezpieczni. Równie dobrze oni mogli paść ofiarami Akatsuki - Ino usiadła na małym obrotowym krzesełku. – Nie chcę nawet wiedzieć jak źle ta misja mogła się skończyć.
– Dlatego też musimy ich dorwać, nim oni dorwą ich. Ja i Sakura miałyśmy okazję spotkać jednego z członków tej pieprzonej organizacji. Byłyśmy jak szczury zagonione w kąt labiryntu. Moje techniki okazały się gówno warte, gdy w tle znajdowały się ledwo stojące budynki i biegający w popłochu mieszkańcy. – Temari zacisnęła dłonie w pięści.
– Opowiedz coś więcej o córkach Mifune - Shikamaru oparł się o ścianę. – Widziałaś, by któraś formowała pieczęci? – Temari wydawała się być mocno zaskoczona tym pytaniem.
– Jedna z nich była typowym szermierzem, nie używała za bardzo technik. Nie jestem pewna czy widziałam jakąś pieczęć. Ale jestem prawie stuprocentowo pewna, że widziałam jak starsza uformowała pieczęć, która przyzwała tego demona.
– To zakazana technika z naszej wioski, skąd mogłaby ją znać. – Ino zmarszczyła brwi. Temari tylko wzruszyła ramionami.
– Obie miały w sobie coś dziwnego. Ich chakra była inna, taka...tłamsząca. Człowiek miał wrażenie jakby się dusił w ich towarzystwie.
Shikamaru złożył dłonie w charakterystyczny dla niego sposób, gdy nad czymś rozmyślał.
– Nasza wioska miała podejrzenia, że córki Mifune mogą być ocalałymi z Wioski Snów. Badania dały mocno niejednoznaczną odpowiedź, a słowa Temari zaprzeczają podejrzeniom.
– Możesz jaśniej? Ja naprawdę próbuję pojąć co tu się dzieje, ale mam wrażenie, że słabo mi to idzie. – Temari potarła czoło, mając wrażenie, że ilość niewiadomych znacznie przewyższa ilość znanych jej faktów.
Shikamaru już otwierał usta, by przedstawić to, co udało mu się ustalić, gdy nagle jedna z laborantek bardzo energicznie wstała i niemalże strąciła stertę papierów znajdującą się na jej biurku.
– Nie uwierzycie! – pisnęła - chodźcie to zobaczyć, bo chyba śnię na jawie. – Pozostali laboranci, Ino, Shikamaru i Temari zebrali się przy monitorze.
– Widzicie tę strukturę? Komórki krwi, erytrocyty mają nieco inny kształt. Ponadto znajdują się w nich zarodki chakry. Chakry, która w połowie należy do wymarłego klanu władającego kekkei genkai Hikatonem - czyli własną krwią. Druga połowa ma bliżej nieznaną strukturę, ale jej przepływ i właściwości zgadzałyby się z tezami naukowców badających przypadek Yume-Gakure. – Kobieta była tak podekscytowana, że przez chwilę przebierała nogami w miejscu.
– Czyja to krew? – zapytała Ino.
– Twojego pacjenta. Ale to nie wszystko. Krew znaleziona przy martwych shinobi należy również do Kenjiego Fukudy. Prawdopodobnie broniąc się zastosował na nich technikę. Sam chłopak jednak zaprzecza, że jest shinobi.
– A jak mają się do tego wszystkiego wyniki badań córek Mifune? – Shikamaru w skupieniu obserwował parametry wyświetlające się na monitorze, jakby tworzył niewidzialne notatki w głowie.
– Tutaj już nie jest tak prosto. Po pierwsze, one nawet nie są ze sobą spokrewnione. Nie należą do żadnego klanu.Ich chakra jest sztucznie wszczepiona i dosyć nieudolnie zmodyfikowana na wzór tej Kenjiego. Tak jakby ktoś metodą prób i błędów próbował ją skopiować.
– Próbowałam z nim rozmawiać, ale za nic w świecie nie chce powiedzieć, co się wydarzyło w lesie. – Ino spojrzała zmartwiona. – Jeżeli chcecie mogę spróbować wejść w jego umysł.
– Jeśli go wystraszymy nadmierną inwigilacją, to stracimy szansę dotarcia do pozostałych. Jest za młody, by pamiętał cokolwiek z całej tej masakry. Potrzebujemy dotrzeć do jego rodziny. – Shikamaru pogładził swój gładki podbródek - Mam nieco inny pomysł. Muszę tylko podzielić się nim z Tsunade-sama. Poszukaj Chojiego, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem to szykuje nam się misja eskorty.
– No cóż widzę, że Konoha się nie obija. W takim razie ja też zabieram kopię potrzebnych mi dokumentów z laboratorium farmaceutycznego i wracam do siebie. – Temari podniosła pękatą teczkę, która została specjalnie dla niej przygotowana.
Ino postanowiła jeszcze raz odwiedzić swojego pacjenta, w nadziei, że może jakoś uda jej się dotrzeć do niego i dowiedzieć czegoś więcej. Gdy weszła do jego sali chłopak w ciszy przyglądał się ludziom za oknem.
– Wasza wioska tętni życiem – mruknął jakby sam do siebie.
– To prawda, jest tutaj dosyć gwarno. Czasami to męczące, że musisz przedzierać się przez tłumy. – Blondynka ostrożnie usiadła na skraju łóżka. – Jak się czujesz?
– W sumie to nigdy nie czułem się lepiej. – Uśmiechnął się pogodnie. – Mógłbym tutaj już zostać. W moim domu jest strasznie drętwo i nudno.
– W sumie to nigdy nie czułem się lepiej. – Uśmiechnął się pogodnie. – Mógłbym tutaj już zostać. W moim domu jest strasznie drętwo i nudno.
– Nasza wioska chciałaby zaoferować ci eskortę, abyś mógł bezpiecznie wrócić do domu. Jesteś bardzo osłabiony, ponadto dostaniesz specjalne leki, które pomogą ci załagodzić skutki twojej choroby.
– A więc jestem chory? Matka od dziecka powtarzała mi, że muszę cierpieć na jakąś paskudną chorobę. Przez to nigdy nie pozwalała bawić mi się z innymi.
– Czy ktoś z twojej rodziny również miał problemy z układem krwionośnym? Anemia, białaczka, problemy z krzepliwością krwi? - chłopak podrapał się zakłopotany po głowie.
– Nie znam nikogo innego z mojej rodziny poza matką i ojcem. Mieszkamy w środku gęstego lasu, a jedyne osoby jakie nas odwiedzają to klienci, którzy przychodzą do mojej matki.
– Czym się zajmuje?
– Prowadzi zakład pogrzebowy, a ja jej pomagam. – Ino zwróciła uwagę na spracowane dłonie chłopaka. – To od łopaty – odparł pocierając zgrubienia na dłoniach.
– To dosyć niecodzienne zajęcie dla czternastolatka, nie powinieneś być w akademii? – Blondynka miała wrażenie, że coś tutaj nie gra. Jaka matka pozwalałaby swojemu anemicznemu synowi machać łopatą od rana do wieczora. Nie byli biedną rodziną, widziała ubrania, w których go znaleziono. Można powiedzieć nawet, że były bardzo dobrej jakości, szyte na miarę i posiadały ręcznie wyszywane zdobienia.
– To dosyć skomplikowany temat. Powiedzmy, że mam odziedziczyć rodzinny biznes i moja rodzicielka uznała, iż edukacja w moim przypadku jest zbędna. – Ino próbowała ukryć wzburzenie.
– Nie martw się. Po jakimś czasie człowiek przywyka do samotności i apodyktycznej matki. Może i zmarli nie są zbyt rozmowni, ale to co z nich zostaje, ukazuje tylko jak bardzo bezsensowne są wszystkie wojny i spieranie się o władzę. – Kobieta była zszokowana słowami Kenjiego. To wszystko brzmiało naprawdę potwornie. Miała ochotę porządnie potrząsnąć osobą, która zaserwowała tak paskudny los swojemu nastoletniemu synowi.
– Kenji powiedz mi, czy kiedykolwiek ktoś próbował leczyć twoją przypadłość? – Ino nie wierzyła, że nikt nie zauważył, że gdy chłopiec naciął sobie choćby palec tryskała z niego mini fontanna.
– Kiedyś matka zabrała mnie do gabinetu dziwnego faceta. Wyglądał jak gad, ale chyba nie powinienem oceniać ludzi z takim wyglądem jak mój. – Kenji zaśmiał się. – On tylko popatrzył na mnie, zrobił kilka badań i stwierdził, że widział kiedyś podobny przypadek, ale kuracja nigdy nie była zadowalająca. Tak naprawdę myślę, że nie był mną zainteresowany i po prostu nas spławił. Potem został chyba najczęstszym klientem naszego biznesu. Ileż to trupów wychodziło z jego....sam nie wiem co to było. Matka mówiła, że szpital, ale patrząc po tym jak kończyli tamci ludzie, to chyba się cieszę, że mnie olał.
– Pamiętasz może jak nazywał się ten lekarz? – Ino miała bardzo złe przeczucia i coś z tyłu głowy podpowiadało jej jak mógł się nazywać.
– Ormimaru? – Nie pamiętam, byłem wtedy jeszcze dzieciakiem.
– Orochimaru? – Ino pobladła, gdyż jej najgorsze obawy właśnie się zaczęły potwierdzać.
– Tak, chyba tak. Skąd wiesz, znacie go? – Kenji wyglądał na zaniepokojonego. Chyba zobaczył jak twarz Ino wykrzywia się w mieszance przerażenia i niedowierzania.
Zaczyna się robić ciekawie, modyfikacje genetyczne... Nowe klany, nowe techniki, nie mogę się doczekać.
OdpowiedzUsuńNo i pojawia się postać Orochimaru. Ach, aż chce się więcej. Jestem ciekawa ile nowych postaci jeszcze wprowadzisz, aby tylko się w tym nie pomieszać. Super wychodzi ci pisanie tego typu opowiadań. Powiedz mi tylko w jakim wieku są bohaterowie Naruto, bo jeśli 15-16 lat, to mam nadzieję na przyszły-przyszły romans Ino z Kenjim (spojrzałam jeszcze czy na pewno zapamiętałam :D)
OdpowiedzUsuńPostaci jeszcze pojawi się troszkę, ale będą one dawkowane i nakreślane w ten sposób, by nie skończyło się pomieszaniem z poplątaniem :D Staram się całą akcję pokazywać z perspektywy bohaterów kanonicznych, którzy po prostu zanurzają się w całym tym tajemniczym śledztwie i współpracują wzajemnie.
UsuńKenji jeszcze będzie miał swój kawałek szczęścia, to pewne :D