piątek, 5 czerwca 2020

Rozdział 1

    Rześki poranek był idealnym towarzyszem do dalszej podroży. Naruto ścierając dłonią resztki snu z twarzy pogrążył się w myślach na temat tego, co może go czekać. Pradawne kulty i rytualne mordy to coś, co dla niego pozostawało raczej w strefie miejskich legend i historyjek opowiadanych przy ognisku. Niekoniecznie potrafił przełożyć to na rzeczywistość.

    Bardziej niepokoił go fakt aktywności Akatsuki. Niby to tylko plotka, ale ta samozwańcza organizacja jakoś nigdy nie przebierała w środkach i raczej niekoniecznie zamierzała pożyczyć wszystkiego dobrego na nowej drodze życia Roshiemu. Naruto odczuł smutek pomimo, że nie znał osobiście pana młodego. Sam doskonale wiedział czym jest wychowywanie się z brzemieniem jakim jest bycie jinchuuriki. Nawet jeśli człowiek byłby w stanie mimo wszystko ułożyć swoje życie, to wciąż nie może być pewien, że on i jego rodzina będą bezpieczni. Najgorszym jest fakt, że to nawet nie chodzi o samego człowieka, bo on jest tylko naczyniem na zapieczętowaną energię.

    Rozmyślania nagle zostały przerwane przez chłodny powiew wiatru i wyraźnie niższą temperaturę otoczenia, która zaczęła dawać się bardzo mocno we znaki. Naruto nawet nie zauważył jak fauna i flora wokół niego uległy zmianie. Soczyście zielone tło stało się szaro-brązowe, a drzewa i krzewy ustąpiły krzewinką oraz różnego rodzaju mchom i porostom. W oddali zaczęły majaczyć zarysy gór, na których szczytach wyraźnie znajdował się śnieg.
    Mam nadzieję, że zabraliście ciepłe ubrania, bo wieczorem będziemy już przemierzać górskie szlaki i zaspy śnieżne. Kapitan Yamato wyciągnął z plecaka gruby płaszcz, którego kaptur obszyty był dookoła ciepłym futrem. - Solidne obuwie też mile widziane, raczej nikt nie chce skończyć z odmrożeniami, prawda? - Sakura i Sai poszli w ślady kapitana i zaczęli wyciągać ciepłą odzież.

    Naruto przez chwilę wpatrywał się w nich  z konsternacją, po czym uświadomił sobie, że sam nie pomyślał o klimacie jaki panuje w Kraju Żelaza. W końcu nazwa nie sugeruje śniegu, takie Yuki-Gakure byłoby już dużo bardziej oczywiste. Przez chwilę przegrzebywał swój plecak w poszukiwaniu  grubszych ubrań, ale jedyne co znalazł to skórzana peleryna i ciepły dres. Spojrzał żałośnie na swoje obuwie.
   Naruto, nie mów że... Sakura spojrzała surowo w stronę blondyna, który z zażenowaniem pocierał swój kark.
     Proszę, użyj tego. Sai wyciągnął dwa skórzane worki, przesypał zawartość z jednego z nich w postaci przyborów malarskich do drugiego. Jeżeli rozetniesz worek i obwiążesz nim swoje buty, to może uda uniknąć Ci się amputacji palców wypowiadając te słowa na jego twarzy gościł życzliwy uśmiech. Naruto prychnął zirytowany, ale po chwili wziął worek w milczeniu i posiłkując się kawałkami swojego koca stworzył bardzo prymitywne ocieplaczo-buty, które prawdopodobnie nie mają szans przetrwać wyprawy, ale chłopak wolał o tym nawet nie myśleć.

    Podróż była jedną z bardziej wymagających, ze względu na ukształtowanie terenu i pogodę. Naruto miał wrażenie, że czuje każdą wyboistość terenu i każdy kamień jak na złość musi być twardszy od poprzedniego. W pewnym momencie dało zauważyć się pierwsze oznaki śniegu i lodu.
    Uważajcie, od tej pory może być ślisko. Ponadto czasami zdarzają się tutaj małe lawiny.
   Cudownie, czy wszyscy goście muszą ryzykować swoim życiem, żeby tam dotrzeć? Naruto przysiadł na pobliskiej skale.
   Zimą rzeka oddzielająca Kraj Żelaza zamarza na tyle, że możliwe jest przejście przez nią. Istnieje jeszcze opcja, by przedostać się przez długie i kręte jaskinie, ale to wydłużyłoby naszą podróż o kilka dni.
   Nie marudziłbyś tak, gdybyś odpowiednio się przygotował. Sakura potrząsnęła głową z dezaprobatą.     
    Sai tymczasem przysiadł na skraju krawędzi i otwierając mały notatnik zaczął tworzyć zarys rozpościerającej się krainy śniegu i gór.
Wszyscy uznali to za znak, że pora na krótki postój. Wąska przestrzeń nie pozwalała na przygotowanie posiłku, więc skończyło się na suchym prowiancie i kilku minutach odpoczynku w ciszy.
    Naruto po kilku godzinach stwierdził, że w sumie dyskomfort się zmniejszył, ale nie był pewien czy to przyzwyczajenie czy po prostu odmrożenie. Po żmudnej wspinaczce nadszedł czas na przedzieranie się przez śnieg i wypatrywanie jakichkolwiek oznak cywilizacji.
   Rozglądajcie się za trzema górami, to tak zwane Trzy Wilki. Wśród nich osadzona jest wioska.  Prawdopodobnie byłoby to proste zadanie, gdyby nie śnieżna zaspa, która postanowiła przywitać podróżnych. Dużym wyzwaniem było się przedzierać w nieznanym kierunku, z ograniczoną widocznością. Na szczęście po kilkunastu minutach na horyzoncie zamajaczyły trzy punkty.

    Sakura miała wrażenie, że podróż trwa wieczność. Mimo że była przyzwyczajona do trudnych warunków, tak nagła zmiana klimatu dała się we znaki, nawet pomimo ciepłego odzienia. Kurczowo przyciskała połać kurtki do klatki piersiowej mając wrażenie, że mrożący powiew wiatru ma ochotę wyrwać jej wszystkie trzewia. Śnieg wpadał jej do oczu, nosa i ust.
    Odetchnęła z ulgą, gdy punkty nabrały bardziej wyraźnego zarysu. Zastanawiała się, co by było jeśli by po prostu zboczyli z trasy i przegapili ten widok. Wizja zostania mrożonką niespecjalnie jej odpowiadała. Była wdzięczna, że kapitan dobrze przygotował się do podróży i nie wystawił ich na wieczną tułaczkę. Ona sama w życiu by się tutaj nie odnalazła, a tym bardziej bałaby się kogokolwiek ze sobą prowadzić.
    Spojrzała ukradkiem na Naruto. Kuśtykał nieco, lecz dalej z bliżej nieokreślonym grymasem szedł z samego przodu. Prawdopodobnie duma nie pozwalała przyznać się do braku pomyślunku. Sai za to praktycznie nie odezwał się podczas podróży. Wolał szkicować napotkane rośliny lub zwierzęta. To nie tak, że miała ochotę z nim porozmawiać, ale przez brak przyjacielskich interakcji w jej drużynie, czuła się trochę wyobcowana. Brakowało jej dawnych sprzeczek Naruto i Sasuke. Gdyby Sasuke tutaj był, raczej nie straszne byłyby im zaspy i śnieg. Użyłby jakiejkolwiek techniki ognia, ponadto był zawsze bardzo inteligenty i świetnie potrafił wszystko prowadzić. Sakura potrząsnęła energicznie głową, tak jakby chciała wyrzucić natrętne myśli. Wiedziała bowiem, ze wszystko sprowadzi się do tego samego pytania Dlaczego odszedłeś? Nie zdążyła ponownie zatopić się w rozmyślaniach, gdyż jej uwagę przykuła wyłaniająca się brama wioski oraz stojący na straży samuraje.

    Strażnicy podeszli bliżej, byli ubrani w grube czarne samurajskie zbroje. Nawet ich twarze były zasłonięte przez specjalne hełmy i maski. Sakurę przebiegł dreszcz wzdłuż kręgosłupa, czuła się nieco nieswojo nie mogąc nawet spojrzeć w oczy tych ludzi. Jakby byli maszynami, bądź marionetkami. Zero ekspresji, zero jakichkolwiek przejawów emocji. Dopiero głos jednego z nich nadał im ludzkiej aury.
     Delegacja z Konoha-gakure? zapytał z lekko mechaniczną manierą, wywołaną prawdopodobnie maską.
     W rzeczy samej. Czcigodna Tsunade-sama chciała przekazać serdeczne gratulacje dla ojca panny młodej jak i samych państwa młodych. Chcielibyśmy też jako wioska ofiarować podarunek oraz móc świętować ten wielki dzień wraz z mieszkańcami i innymi delegatami odparł  Yamamoto z delikatnym uśmiechem wręczając zwój z zaproszeniem jednemu ze strażników. Tamten niemal niezauważalnie kiwnął głową i bez słowa zaczął prowadzić gości do wioski.
    Sakura zastanawiała się skąd ta pewność u nich, że nie są szpiegami albo wrogami. Czyżby to jakoś wyczuwali? Może ten zwój posiadał jakąś pieczęć? Nie bardzo wiedziała co o tym sądzić, spodziewała się dużo większej ochrony i znacznie większej liczby surowych procedur do przejścia.

    Powitała ich szarobura armia jednakowych domków ze stromymi dachami i brakiem jakichkolwiek przejawów życia wewnątrz. Praktycznie wszystkie okna były zasłonięte grubymi, ciemnymi kotarami, że ciężko było nawet stwierdzić czy ktoś zamieszkuje dane domostwo. Na zewnątrz nie bawiły się żadne dzieci, ludzie nie spotykali się by pogawędzić na targu, jedynie słabe światła dobiegające z pobliskich karczm i sklepów dawały szanse by pomyśleć, że tutejsi ludzie jednak wychodzą poza próg domu.
    Im bardziej zagłębiali się w wioskę tym większa liczba samurajów pojawiała się wokół nich. Sakura miała wrażenie, że otacza ją armia wykutych w czarnym kruszcu posągów obserwujących każdy najmniejszy jej ruch i mogących w każdej chwili pozbawić ją głowy. Napiętej atmosfery dokładała też grobowa cisza, miało się wrażenie, że dźwięk śniegu pod butami to jedyny kompan. Chociaż nawet tego nie była pewna, ponieważ czarne sylwetki poruszały się jakby dużo ciszej, momentami wręcz bezgłośnie. Jakby unosili się nad śniegiem, nawet nie zauważyłaby, gdyby którykolwiek zakradł się tuż za jej plecami... W tym momencie Sakura podskoczyła czując dotyk na swoim ramieniu. Miała wrażenie, że jej serce wróciło do bicia dopiero jak zauważyła blond czuprynę za sobą.
     Jak myślisz, zaproszą nas na jakąś szamę? Czuję, że odmroziłem sobie żołądek mruknął Naruto rozglądając się po wiosce. Sakura już otwierała usta by jakkolwiek skomentować słowa blondyna, ale przed nimi pojawił się staruszek, który uprzejmym gestem nakazał im wejść do wnętrza jednego z budynków.

    Wnętrze bardzo mocno kontrastowało z ponurą zabudową na zewnątrz. Ściany były wyłożone jasnymi drewnianymi panelami, a meble dookoła miały przyjemny kremowy kolor, podobnie miękka wykładzina, która była zbawieniem dla obolałych i przemarzniętych stóp. Wszyscy odetchnęli z nieukrywaną ulgą. Staruszek wyjaśnił, że miejsce w którym się znajdują to hotel przygotowany specjalnie na przyjęcie gości weselnych. Zaoferowano przybyłym skromną kolację, kąpiel w jednej z łaźni oraz wygodne posłania, w których mogą nabrać sił na świętowanie.
   Niestety liczba gości przerosła nasze najśmielsze oczekiwania, zatem zmuszeni byliśmy przydzielić po kilka osób do jednego pokoju. Proszę się jednak nie martwić, pokoje są  przestronne i niekoedukacyjne.
    Kapitan Yamato, Sai i Naruto zostali we trójkę przydzieleni do jednego pokoju. Sakura została poprowadzona do drugiego skrzydła budynku do pokoju na samym końcu długiego, aczkolwiek jasnego i przyjaźnie wyglądającego korytarza. Na koniec otrzymała od staruszka miękki i ciepły szlafrok, kapcie oraz duży puszysty ręcznik. Przez chwilę zawahała się czy nie powinna zapukać, jako że w pokoju prawdopodobnie ktoś już jest, ale w końcu ona też tutaj będzie mieszkać.  Jej oczom ukazał się nie za duży, ale przytulny  pokój z trzema łóżkami w odległości pozwalającej zachować namiastkę przestrzeni osobistej.
     Sakura w pokoju nie była sama, rozpoznawała jednak całkiem dobrze swoje nowe współlokatorki. Temari z Sunagakure oraz Kurotsuchi z Iwagakure. Dziewczyna pomachała do nich radośnie i odłożyła swój plecak na wolnym łóżku.
   Jak dobrze widzieć jakieś znajome twarze. Odetchnęła z ulgą kierując się w stronę blondynki i brunetki z uśmiechem.
   Czy tylko dla mnie jest tutaj tak przeraźliwie zimno? Temari pocierała dłonie nieco zgarbiona.
   To pewnie zmiana klimatu tak Ci się odbija odparła Kurotsuchi, która rozpakowywała właśnie swoje rzeczy. U was to chyba całkiem nieźle grzeje? Chociaż jak patrzę na Twojego brata ubranego od stóp po czubek głowy na czarno, to zastanawiam się jakim cudem się jeszcze w tym nie ugotował.
   Tkaniny są mocno przewiewne, a shinobi ubrany na biało w miejscu gdzie co chwile lądują na tobie drobinki piasku, ziemi i innego syfu nie jest zbyt praktyczne.
    Coś w tym jest. U nas dziadzio uparł się, że nie będzie brał żadnych futer, a teraz narzeka, że mu plecy przewiało i nie wie jak da radę wysiedzieć na jutrzejszym ślubie.   Na ustach Kurotsuchi pojawił się wredny uśmieszek.
   Tsuchikage osobiście postanowił się zjawić? spytała Sakura.
   Taa, w końcu Roshi jest z naszej wioski. Na dodatek jest jinchuurikim, więc wszyscy czujemy się w obowiązku by nic mu  i jego przyszłej żonie nie zakłóciło ceremonii ślubnej.
   Gaara także osobiście chciał się zjawić. Domniemam, że skoro Ty tutaj jesteś, Sakura, to także i Naruto? - Temari usiadła na łóżku i nakryła się kocem.
     Tak, cała nasza drużyna została wysłana w delegację. Naruto bardzo się ucieszy, że Kazekage też tutaj jest, być może nawet już się spotkali. Sakura uśmiechnęła się na myśl, jak piękna przyjaźń łączyła Naruto i Gaarę.

    Nagle jednak w pomieszczeniu dało się słyszeć przeraźliwie głośny huk, a następnie ściany budynku zadrżały. Sakura poczuła się zdezorientowana całą sytuacją. Czyżby to była jakaś eksplozja? Co jednak mogło wybuchnąć w wiosce otoczonej dookoła śnieżnym pustkowiem? Miała bardzo złe przeczucia. Temari szybko zeskoczyła z łóżka a Kurotsuchi otworzyła drzwi i wybiegła na korytarz.
    Z korytarza dobiegały odgłosy zamieszania i padające rozkazy. Brunetka dojrzała szybko swojego towarzysza Akatsuchiego.
    Co tu się do cholery wyprawia? krzyknęła Kurotsuchi rozglądając się nerwowo w poszukiwaniu wroga.
     Akatsuki zaatakowało posiadłość generała Mifune i jego rodziny. Nie możemy nigdzie znaleźć... kolejny wybuch sprawił, że ściana znajdująca się obok Kurotsuchi eksplodowała. Kunoichi szybko odskoczyła, unikając lecącego w jej stronę gruzu. Doskonale wiedziała kto stoi za bombardowaniem wioski, wszędzie poznałaby tę technikę eksplozji. Nie czekając wiele wraz z Akatsuchim zniknęli w nowopowstałym przejściu.

     Sakura i Temari również wybiegły z pokoju słysząc kolejny huk. Tymczasem na drugim końcu korytarza pojawili się Naruto z pozostałą częścią drużyny siódmej.
     Sakura! Jak dobrze, że jesteś cała. Naruto spojrzał na leżący pod jego nogami ogromny kawał ściany. Gdy już otwierał usta, by zapytać co się stało,  kolejny wybuch sprawił, że kawałek stropu spadł na ziemię odcinając Sakurę i Temari od reszty.
    Jego oczom ukazało się stado kruków. Był mocno zdezorientowany gdyż nie widział tutaj za wiele ptactwa. Ptaki były agresywne i zaczęły go dziobać i szarpać za włosy i ubrania. Chciał je przepędzić, ale w momencie kiedy spojrzał w oczy jednego z nich, dojrzał sharingana, a wtedy było już za późno na jakiekolwiek reakcje. Naruto poczuł jak ogarnia go ciemność i uczucie bezwładności.

     Sakura zaniepokoiła się tym, że nagle utknęła w ślepym zaułku. Zwłaszcza, że wróg w każdej chwili mógł się pojawić i miał ją jak na tacy.
    Proponuję wyjście oknem w pokoju, zanim resztki tego budynku spadną nam na łeb mruknęła Temari poprawiając duży wachlarz na swoich plecach. Obie zręcznie wydostały się z budynku na zewnątrz. Na początku nie zobaczyły nic poza zaśnieżonymi budynkami w wiosce, lecz nagle na niebie pojawiło się ogromne wodne tornado, które zrywało po kolei dachy budynków jak gdyby były z kart.
    Blondynka dobyła broni a następnie posłała trąbę powietrzną w stronę tej wodnej, sprawiając, że ścierające się żywioły wzajemnie zneutralizowały swoją moc, a naokoło rozprysły jedynie krople wody. Temari nie zauważyła jednak, że w środku wodnego wiru znajdował się rekin, który teraz zmierzał w jej stronę. Odruchowo zasłoniła się wachlarzem, a rekin wbił swoje zęby w jego trzon napierając swoim cielskiem na kunoichi.
    Temari poczuła jak jej ciało zaczyna się przesuwać po ziemi i uginać pod przytłaczającym ciężarem. Sakura niewiele myśląc ruszyła na bestię i pochwyciła ją za ogon, a następnie skupiając w sobie całą siłę wywinęła rybą rzucając ją w stronę jednego z murów. Poczuła jednak po chwili silne zawroty głowy i mdłości, jej dłonie mocno paliły, a mięśnie były osłabione i drżące. Na początku nie mogła zrozumieć co się stało, jednak po chwili domyśliła się, że zwierzę w momencie kontaktu z jej ciałem zaczęło absorbować jej chakrę. Zganiła się w głowie za bezmyślne postępowanie, a następnie zaczęła się rozglądać, czy aby zwierzę nie zamierza ponownie zaatakować. Zauważyła tylko jednak wielki obiekt zbliżający się w jej stronę z zawrotną prędkością. Była tak oszołomiona, że nie zdążyła wykonać precyzyjnego uniku i broń prawie przeszyła jej ramię. Mogła jej się jednak dokładniej przyjrzeć. Był to potężny miecz opleciony bandażami, z którego wystawały kolce. Odetchnęła niespokojnie, taka broń śmiało mogła rozszarpać jej ramię do kości. Nie było czasu jednak na głębszą analizę, gdyż miecz nawrócił i ponownie zbliżał się w jej stronę. Sakura nie była pewna czy broń nie posiada także właściwości absorpcji chakry, dlatego postanowiła wykonywać uniki i przyjrzeć się bliżej właścicielowi ostrza.
    Był to wysoki, prawdopodobnie mężczyzna. o przerażającej twarzy kojarzącej się dziewczynie z jakimś morskim potworem. Jego zęby były długie i ostre jak u rekina, jego usta były wykrzywione w pogardliwym uśmiechu.
   Akurat ze wszystkich, mi się trafiły jakieś słabe ogniwa do walki. Dało się słyszeć kpiący ton głosu przeciwnika. Sakura nie wiedziała co bardziej ją w tym momencie zaniepokoiło. To, że wrogów jest tutaj w pobliżu więcej czy płaszcz Akatsuki, w który był przyodziany człowiek rekin.



3 komentarze:

  1. Czekam na next i życzę dużo weny

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się to, że od razu wprowadzasz akcję, nie czekasz na nic. Ale widzę tutaj i Itachiego, Kisame i nawet Deidarę. Jego walki też jestem ciekawa. A Naruto to taka sierotka, żeby nie wziąć płaszczu. Mu należą się krótkie i najważniejsze komunikaty. Super rozdział c: Wybacz za taką częstotliwość komentarzy ;;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bałam się jak wyjdzie opis walki, ale zrzuciłaś mi kamień z serca, że jednak to jakoś wyszło :D Naruto zawsze kojarzył mi się z poczciwym i dobrym gościem, ale czasami w najprostszych czynnościach okazywał się niepełnosprytny c,:

      Usuń