Sakura czuła jak pot spływa po jej plecach, gdy stała pochylona nad stołem operacyjnym. Każdy mięsień w jej ciele był mocno napięty. Doskonale wiedziała jak przeprowadzić cesarskie cięcie, ponieważ wiele razy towarzyszyła w trakcie operacji. Tsunade przekazała jej ogrom wiedzy medycznej, a Shizune pomagała stosować ją w praktyce. Przyczyną jej napięcia był ogrom tragedii, z którą miała do czynienia.
Spojrzała kątem oka na bladą kobietę, podłączoną do aparatury medycznej, która podtrzymywała sztucznie jej funkcje życiowe. Medycy obok niej cały czas po cichu szeptali o nieznanej truciźnie, którą został potraktowany Roshi. Jej działanie polega na powolnym obumieraniu komórek mózgu i uszkadzaniu tkanki nerwowej.
Po wstępnej analizie w laboratorium stwierdzono, że źródłem tej substancji jest najprawdopodobniej roślina rosnąca w suchym i ciepłym klimacie, zatem poproszono Kankuro o krótką konsultację. Shinobi obiecał skontaktować się z analitykami medycznymi i opiekunami medycznej szklarni w Sunagakure, w celu potwierdzenia bądź wykluczenia podejrzeń.
Sakura próbowała skupić się na precyzyjnym rozcinaniu kolejnych tkanek, ale przed oczami cały czas widziała zrozpaczony wyraz twarzy kobiety, która na kilka godzin przed najszczęśliwszym dniem w jej życiu musiała patrzeć na zniszczoną wioskę i przyjmować coraz to gorsze wieści, które bezlitośnie napływały w jej kierunku. Rozmyślania Sakury zostały przerwane, przez ciche kwilenie. Była mocno zaskoczona, bo asystujący lekarz wyjął nie jedno dziecko, lecz bliźnięta. Były one malutkie, lekko sine.
Na szczęście po szybkiej ingerencji lekarzy i pielęgniarek na sali rozbrzmiały dwa donośne krzyki noworodków. Sakura wypuściła głośno powietrze, które miała wrażenie, że zalegało jej w płucach przez całą operację. W środku była bardzo szczęśliwa, że pomogła przyjść na świat tym dwóm istotkom, jednak widok ich matki, którą będą musieli odpiąć od aparatury i tym samym odprowadzić w ostatnią jej podróż był zbyt przytłaczający. Kobieta posiadała wrodzoną wadę serca, której prawdopodobnie nikt nie wykrył.
Być może była to jedna z tych chorób, które za dziecka i w latach młodości nie dają tak silnych objawów, bądź też kobieta nigdy nie zwierzała się ze swoich problemów zdrowotnych. W chwili ogromnej utraty chakry, spowodowanej prawdopodobnie przyzwaniem tak dużej ilości chowańców, jej serce po prosu w pewnym momencie przestało pompować krew. Zastawki zamknęły się i już nie otworzyły. W chwili wykonywania masażu serca połączonego z przesyłem chakry Sakura czuła jak serce Wakany jest twarde i obrzmiałe, a ilość chakry w nim w ogóle nie zostaje odprowadzana.
Jako że Sakura nie została poproszona o asystę w sekcji ciała, po przebraniu i umyciu, znalazła się ponownie w magazynie, gdzie reszta drużyny na nią czekała. Sai siedział na jednym z pudeł przy oknie i w skupieniu szkicował każdego z chowańców, które pomagały strażnikom w porządkowaniu strat. Naruto stał ze splecionymi rękami i pustym wzrokiem wpatrywał się w kąt pomieszczenia, najwyraźniej mocno pochłonięty swoimi myślami.
Jedynie kapitan Yamato podszedł szybko do Sakury gratulując udanej operacji.
– Zostałaś chlubą naszej wioski – odparł z ciepłym uśmiechem - Sakura nieśmiało uśmiechnęła się, na tyle na ile tragiczność i ciężar atmosfery pozwalały.
– Zrobiłam to, co do mnie należało – odpowiedziała skromnie, przeczesując swoje różowe włosy.
– Bardzo przykro mi z powodu córki Mifune, wszystkie delegacje poproszono o najpóźniej jutrzejsze opuszczenie wioski...ze względu na zaistniałą sytuację. – Yamato spojrzał wymownie w stronę drzwi do sali operacyjnej. – Jest jednak kilka rzeczy, które mocno mnie zaniepokoiły. – Kapitan zmarszczył brwi.
– Chodzi o podejrzenia, które już wcześniej istniały? – zapytała Sakura spokojnie obserwując płatki śniegu kołyszące się za oknem. – Jeżeli chodzi o materiał, to mam to co potrzeba – odparła zaciskając mimochodem dłoń na kieszeni.
Sai podszedł powoli do kapitana i Sakury ze swoim notesem.
– Wykonałem odpowiednie szkice z opisami cech charakterystycznych, aby Tsunade-sama mogła dokładniej przyjrzeć się każdemu z nich. Ciekawą kwestią jest fakt, że przyzwane zwierzęta nie zniknęły, w momencie śmierci właścicielki, z którą miały zawarty pakt. – Sai postukał ołówkiem w kartkę, która przedstawiała akurat szkic pozbawionego skorupy fioletowego ślimaka w żółte kropki.
– To on pomógł mi i Temari, gdy zostałyśmy zaatakowane przez członka Akatsuki – szepnęła Sakura.
– Pierwszy raz widzę takiego ślimaka, te które przywołuje Tsunade-sama wyglądają całkiem inaczej.
Sai po chwili zadumy, jakby wertował niewidzialną książkę w swojej głowie, nieco się ożywił.
– Widziałem kiedyś w atlasie zwierząt egzotycznych tego typu umaszczenia. To by też tłumaczyło nietypowy wygląd węża i żaby. Są to zwierzęta prawdopodobnie tropikalne.
– Zatem z Wakany był niezły obieżyświat – mruknął z podziwem Yamato. – Jeśli jej chakra jest tą, o której myślimy, musimy jak najszybciej porozmawiać z jej siostrami. Być może one nas zaprowadzą do reszty mieszkańców Wioski Snów.
– Podsłuchałem, że jedna z jej sióstr jest już w wiosce, a pozostałe dwie będą za jakąś godzinę, gdyż mała burza śnieżna opóźniła ich podróż. – Sai nieco ściszył ton swojego głosu.
– Chyba wiem, która to – mruknęła niepewnie Sakura. - Ale dajmy jej chwilę na oswojenie się z...odejściem siostry. – Wszyscy skinęli głowami na znak zgody, z wyjątkiem Naruto, który nadal był pogrążony w swoich myślach.
Tego dnia zniszczona Wioska Żelaza pogrążyła się w żałobie. Mifune zaopiekował się swoimi wnuczętami. Jako, że Wakana do ostatniej chwili chciała mieć niespodziankę jeśli chodzi o płeć dziecka, a bliźniąt nikt raczej się nie spodziewał, to generał nadał im symbolicznie imiona Ai dla dziewczynki jako symbol miłości i Kenta dla chłopca, będące kombinacją znaków oznaczających zdrowie i obfitość.
Ciało zmarłej zostało poddane sekcji, oczyszczone i ubrane w suknię ślubną uszytą ręcznie przez blond kunoichi z mieczem, która miała na imię Otoha. Trumna została postawiona w rezydencji Mifune i tam też mieszkańcy mogli pożegnać się ze zmarłą nim zostanie złożona do grobu rodzinnego. Yamato stwierdził, że najlepiej jeśli to on porozmawia z siostrami. Podszedł do Otohy w momencie, kiedy którąś godzinę z rzędu siedziała w milczeniu obok trumny. Zauważył przesiąknięty krwią bandaż na jej ramieniu, który ze swoją bordową barwą zlewał się ze wstążką tego samego koloru, którą miała upięte misternie warkocze z blond włosów w szykowany kok. Sama kobieta siedziała sztywno niczym posąg.
Yamato na początku usiadł obok niej, zastanawiając się jak zacząć rozmowę. Dostrzegł we włosach zmarłej identyczną wstążkę jak Otohy, tylko w kolorze niebieskim. Przyjrzał się sukni, w którą była ubrana. Dosyć prosta biała sukienka, z koronkową górą i białą wstążką pod biustem, która prawdopodobnie miała podkreślać ciążowy brzuch.
– Jak ramię? – zapytał niby mimochodem. Blondynka początkowo spojrzała na niego wyrwana jakby z transu.
– Bywało gorzej – odparła szorstko.
– Twoja siostra to piękna i dzielna kobieta, można powiedzieć, że stała się bohaterką.
– Dlaczego większość bohaterów musi kończyć martwa? – zapytała jakby sama siebie Otoha, gładząc czule ciemnoróżowe loki zmarłej.
– Chciała was chronić... – Yamato nie zdążył nawet dokończyć, gdy kobieta spojrzała na niego podejrzliwie. Dopiero teraz dostrzegł jej opuchnięte oczy, które pomimo skrywanego bólu, zabłysły złowrogo.
– Czy delegacja z Konohy ma w pakiecie na wszelki wypadek pocieszanie, gdyby coś poszło nie tak? A może próbujecie węszyć? Powinniście jak najszybciej zawijać stąd i zostawić nas w spokoju. Prezenty możecie zatrzymać, ślubu nie będzie - w tym momencie jej głos się załamał, jednak nie dała po sobie poznać, że właśnie do jej oczu napływają łzy.
–Ależ absolutnie to nie tak...po prostu jest nam bardzo przykro, a także zawdzięczamy tobie i twojej siostrze ocalenie jednej z naszych kunoichi sprzed miecza Kisame Hoshigakiego. – Yamato próbował być jak najbardziej delikatny, widząc wzrastająca irytację swojej rozmówczyni.
– Nawet mi o nim nie mów, gdybym wiedziała, że tutaj się pojawi...zabiłabym go wtedy, gdy miałam do tego okazję - mruknęła wściekła ściskając materiał granatowej grubej sukni, w którą była ubrana. Yamato poczuł, że odkrył ciekawą informację.
– A miałaś taką możliwość? – Zaczął badać teren.
– Nie Twój interes – warknęła, po czym energicznie wstała – Powtórzę się po raz ostatni. – Nic tu po was, miejcie choć trochę godności i opuście wioskę.
Kobieta odeszła żwawym krokiem pozostawiając nieco zdezorientowanego Yamato. Wiedział, że trafił w czuły punkt. Zauważył też, że dziewczyna posiadała ogromną bliznę ciągnącą się od karku, aż na całe plecy. Czyżby jakaś pamiątka po Kisame? Czy miała jakieś powiązanie z Mistrzami Siedmiu Mieczy? Jego rozmyślanie przerwał huk otwieranych drzwi i krzyki rozpaczy. W progu pojawiły się dwie postaci kobiece, ubrane w ciepłe płaszcze koloru różowego i zielonego. Postać w różowej szacie rzuciła się z głośnym lamentem w stronę trumny, a druga bardzo powoli chwiejnym krokiem szła za nią.
Lamentująca kobieta była w rzeczywistości nastolatką o włosach w kolorze mysiego blondu z prostą grzywką. Część włosów była upięta w małą kitkę z zieloną kokardą. Jej duże złote oczy były całe zapuchnięte i mokre.
– Co oni ci zrobili !? – krzyczała młoda dziewczyna uczepiając się dłońmi ściany trumny i osuwając się z płaczem na ziemię. – Moja kochana siostrzyczka....to niemożliwe! – zawodziła coraz głośniej, a Yamato poczuł się bardzo nieswojo, prawdopodobnie go nawet nie zauważyła w gorączce rozpaczy.
Mężczyzna zwrócił uwagę na chwiejącą się dziewczynę o krótkich brązowych włosach przewiązanych pomarańczową wstęgą. Była cała zielona na twarzy.
– Ja pierdole... – wymamrotała po czym zasłoniła usta w napadzie mdłości. Yamato niewiele myśląc chwycił pobliski kosz pełen chusteczek i przystawił do szatynki, która zaczęła wymiotować.
– Dzięki, stary. Mam słaby żołądek i nie byłam gotowa...na taki widok... – mruknęła słabo, po czym znowu zwymiotowała.
– To normalne, każdy inaczej reaguje. – Yamato delikatnie poklepał kobietę po plecach.
– Jestem Daiya, a to Yui – wskazała podbródkiem na nastolatkę, której histeria nabierała na mocy.
– Daiya, powiedz, że to jakiś chory żart. To nie jest nasza siostra, ona żyje... – Yui gorączkowo dotykała włosów, rąk i twarzy swojej siostry. Gdy spojrzała na jej brzuch aż się zapowietrzyła – Co z dzieckiem? – zapytała słabo blednąc.
– Żyje, a dokładniej żyją. Wakana urodziła zdrowe bliźnięta. – odparł spokojnie Yamato zachowując zimną krew.
– Całe szczęście, że chociaż one – jęknęła opadając na krzesło przy trumnie Daiya. – Dowiedziałyśmy się wszystkiego w drodze od kruków Wakany...cholerna burza śnieżna, gdyby nie ona może byśmy zdążyły na czas...– Kilka łez spłynęło z piwnych oczu kobiety na jej zieloną szatę. Szybko je starła, po czym spojrzała z żalem, ale także z ogromną dozą czułości na Wakanę, która była kurczowo ściskana przez zasmarkaną Yui.
– Wiesz, jeszcze tydzień temu wyławiałam perły w okolicach wyspy Nanakusa, by zrobić biżuterię ślubną dla siostry...a teraz...patrzę na jej martwe ciało. – Kobieta skuliła się w cichym szlochu. Yamato podał jej chusteczkę, by mogła otrzeć łzy.
– To dosyć odległa wyspa, znajduje się na niej wiele pożytecznych roślin, prawda? – Yamato chciał zmienić tor rozmowy.
– Och, to prawda. Kocham ją odwiedzać, zawsze wolałam życie bliżej natury. Dlatego chyba Kraj Śniegu nie jest dla mnie – odparła ze słabym uśmiechem.
– Dużo podróżowałaś? – Yamato liczył, że może naprowadzi go w kwestii egzotycznych przyzwańców.
– Wiesz...wychowywałyśmy się praktycznie same. To znaczy mną i Yui zajmowała się Otoha i Wakana. Często podróżowałyśmy, ale tak naprawdę zarabianiem pieniędzy i sprawunkami zajmowały się nasze siostry. Ja i Yui spędzałyśmy całe dnie na świeżym powietrzu, pilnując naszych mini obozów.
– Odważne, ten świat jest pełen niebezpieczeństw. – Yamato spojrzał z podziwem na Daiyę.
– Czasami było ciężko, ale nawet jak mieszkałyśmy przez jakiś czas w Wiosce Mgły, to mnie i Yui oddawano pod opiekę okolicznych rybaków. Całe dnie spędzałyśmy więc nad morzem pomagając w połowie ryb, a wieczorem lepiąc zamki z piasku. Pamiętasz? – zwróciła się w stronę młodszej siostry. Tamta smutno pokiwała głową ściskając dłoń Wakany.
– Siostrzyczka była dla nas zawsze taka dobra, nigdy nie narzekała – wyszlochała cicho Yui, po czym wyjęła z skórzanej dużej torby mały bukiet kwiatów.
– Cóż za piękne kwiaty. – Pochwalił Yamato patrząc na skromną, ale uroczą wiązankę białych i niebieskich kwiatów.
– Zebrałam je w drodze do wioski. Te białe to gwiazdnica a te drobne z niebieskimi płatkami to wielosił i niezapominajki. Zielone przybranie zrobiłam z różeńca górskiego. To miał być bukiet ślubny...a zostanie żałobną wiązanką. – Dziewczyna na nowo zaniosła się historycznym płaczem. Yamato wiedział, że nie ma ani sumienia ani szans więcej informacji od niej wyciągnąć, dlatego ze współczuciem spojrzał w stronę Dai.
– Nasza siostra śmiała się, że do ślubu pójdzie co najwyżej z kępą mchów i porostów, biorąc pod uwagę klimat wioski i terenów ją otaczających. Jednak dla uważnego oka nawet i tundra skrywa wiele pięknych roślin. – Szatynka zaczęła powoli nabierać koloru na policzkach – Może i jestem dziwna, ale wierzę, że życie ludzkie nie kończy się po śmierci. Mam wrażenie, że ona nadal tutaj jest i czuwa nad nami. Możliwe, że tylko dzięki temu jestem w jakikolwiek sposób w stanie funkcjonować. -– Kobieta powoli wstała. – Dziękuję za rozmowę, musimy jednak udać się do ojczulka Mifune i sprawdzić co u niego. Yui zostaw już Wakanę, poplamisz jej suknię.
Yui pociągnęła nosem, po czym niechętnie wstała z ziemi. Rozwiązała wstążkę trzymającą bukiet, po czym zaczęła układać kwiaty w trumnie. Największą łodyżkę niezapominajek wpięła we włosy zmarłej, po czym gładząc je po raz ostatni odeszła z siostrą.
Yamato również wstał, zastanawiając się, co skrywa ta rodzina. Wiedział już, że nie są biologicznymi córkami Mifune i że prowadziły koczownicze życie. Młodsze siostry nic nie wiedziały, albo udawały, że nie wiedzą nic o powiązaniu Otohy z Kisame.
Drużyna siódma postanowiła jeszcze przed zmrokiem wyruszyć w drogę powrotną do wioski. Nie czuli się tam zbyt mile widziani i w sumie ich to nie dziwiło.
– Szkoda, że nie udało nam się zdobyć próbek DNA pozostałej trójki sióstr. Zdaję sobie sprawę, że byłoby to trudne i wielce nietaktowne. – westchnął Yamato. To nie tak, że nie potrafił przeżywać żałoby, po prostu będąc w ANBU człowiek tak bardzo oswaja się ze śmiercią, że traktuje ją jako coś naturalnego. A to czy jest mniej czy bardziej tragiczna to czysta loteria.
– Nie do końca. – Sai, który do tej pory siedział cicho, wyjął ze swojej malarskiej torby woreczek wypełniony chusteczkami. Naruto spojrzał z obrzydzeniem na niego.
– Stary skąd to masz?
– Wyjąłem z koszy w ich pokoju – odparł bez zawahania brunet.
– Raaany! Jesteś obrzydliwy! Ty wiesz, że kradzież i włamanie nie jest okej? Chociaż wątpię byś w ogóle potrafił wczuć się w jakąkolwiek sytuację. – Naruto z niesmakiem odwrócił głowę. Sakura też wyglądała na nieco zdegustowaną. Jedynie kapitan, delikatnie uśmiechnął się pod nosem.
– Nie sądzę, by ktokolwiek miał nas ścigać za kradzież smarków – odparł niczego nie rozumiejący Sai.
– Też tak myślę, być może dzięki temu uda nam się ochronić kolejny cel Akatsuki, a kto wie może właśnie trafiliśmy na osoby należące do ocalałych z tamtej nocy. – Yamato spojrzał na niezapominajki rosnące przy drodze delikatnie kołysane wiatrem.
Bardzo medycznie opisałaś czynności Sakury. Planowałaś może zakładkę o bohaterach, aby połapać się kto jest kim i kto będzie brał udział w tym ff?
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się nad nią, ale muszę ją sobie porządnie przemyśleć. Nie chcę by zawierała spoilery, ponadto w różnych tomach będą różni bohaterowie, więc prawdopodobnie będą oni się pojawiać wraz z kolejnymi rozdziałami w poszczególnych zakładkach. Mocnym filarem tego opowiadania jest stopniowe rozwiązywanie zagadki przez bohaterów z uniwersum Naruto i odkrywanie po kolei zaginionych członków Yume-gakure. Dlatego odkrycie wszystkich, byłoby dla mnie wyrzuceniem na raz wszystkich kart z rękawa. Zdaję sobie jednak sprawę, że w opowiadaniach z samodzielnie wykreowanymi bohaterami, których jest całkiem sporo łatwo się pogubić. Na chwilę obecną staram się mocno zarysowywać ich charaktery i cechy wyróżniające spośród innych. Jednak na pewno wezmę sobie do serca Twoją sugestię i zacznę powoli kreować zakładkę bohaterów do tomu I, w taki sposób, by czytelnik nie pogubił się w tym wszystkim :)
UsuńMyślę, że dobrym sposobem byłoby aktualizowanie zakładki na bieżące. Np. ,,Bohaterowie po rozdziale 3", ,,Bohaterowie po rozdziale 6" itd. Dobrym sposobem byłoby zrobienie zakładek i podstron, aby gdy kliknie się w zakładkę było widać podstawowych bohaterów a następnie linki do kolejnych stron z bohaterami, które można by było zobaczyć dopiero po danym rozdziale. Bardzo rekomenduje ten sposób, bo właśnie eliminuje spojlery.
UsuńŚwietny pomysł! ^^
UsuńOgólnie nie jestem zwolennikiem czytania wszystkiego od razu, ale u ciebie nie potrafię się powstrzymać od czytania. Podoba mi się kryminał i tragedia tego opowiadania. Akcja, smutek. Wkurza mnie jedynie Yamato, ale pod koniec dobrze powiedziane było, że to jego praca. Również czekam na zakładkę bohaterów, to jedna z moich ulubionych części samych blogów. Dobrze poprowadzona – zachęca czytelników.
OdpowiedzUsuńJak mi miło ^^ ! Strasznie się cieszę, że opowiadanie przypadło Ci do gustu. Zakładka bohaterowie dzisiaj pojawiła się na blogu. Na początku miałam problem jak ugryźć tę zakładkę, by nie zaspoilerować niczego czytelnikom, ale ostatecznie udało mi się stworzyć coś co na pewno pomoże lepiej zorientować się w nowych bohaterach spoza kanonu :D
Usuń