niedziela, 17 maja 2020

Prolog

      Sakura stała na balkonie obserwując powoli budzących się do życia mieszkańców wioski. Leniwie przeczesała dłonią zmierzwione włosy, zastanawiając się co przyniesie dzisiejszy dzień. Jej wzrok utknął na gromadce dzieci zmierzających do akademii, sama niedawno była jedną z uczennic, więc poczuła nagły napływ wspomnień wypełniających jej głowę. Czas tak szybko leciał, tak wiele się zmieniło, ona sama również przeszła bardzo wyraźną zmianę pod wpływem wielu wydarzeń.            
    Przymknęła powieki przywołując obraz jej dawnej drużyny. Wtedy to wszytko było takie ekscytujące, nikt nie myślał o tych przykrych stronach bycia shinobi. Największą zmorą wydawał się nieokrzesany Naruto, który zawsze pakował całą drużynę w kłopoty. Poczuła ścisk w żołądku, gdy jej myśli szybko przeszły z Naruto do Sasuke. Myślała o nim codziennie, pozostawił za sobą tyle pytań, po prostu opuścił wioskę porzucając swoje dotychczasowe życie i przyjaciół. Złamane serce dawno zdążyło się zagoić, więc z goryczą musiała przyznać, że Sasuke nigdy nie dawał jej powodów, by sądzić, że odwzajemnia jej uczucia. Tutaj chodziło o coś innego, o bezpieczeństwo wioski, o przyjaciela, który z niezrozumiałego powodu nagle zniknął i wszystko wskazywało na to, że stał się realnym zagrożeniem. Jak to możliwe? Co lub kto go do tego skłoniło? Sakura poczuła napływ frustracji, codziennie utykała w tym samym punkcie, czując jak bardzo płytkie i bezsensowne są jej przemyślenia. Przetarła dłonią twarz i już miała zamiar wrócić do pokoju, gdy nagle nad sobą usłyszała znajomy głos.
    Saaakurka! Mamy misję! Obok niej zgrabnie wylądował Naruto uśmiechając się od ucha do ucha. Odsunęła się nieco zaskoczona i spojrzała na niego badawczo. Nigdy nie przychodził do niej bezpośrednio by zawiadomić o misji, dlaczego nie dostała żadnej wiadomości, rozkazów?
    Ach, tak? spytała nieco zmieszana. Dzisiejszy dzień miała ochotę przesiedzieć w pokoju studiując ostatnio zdobyty zwój opisujący rośliny lecznicze stosowane w Sunie.
   Gdzie twój optymizm i energia? To będzie coś grubego, mówię ci, czuję to w kościach. Blondyn strzepnął  zamaszyście kawałek makaronu z bluzy, prawdopodobnie pozostałość po porannym posiłku.
    Daj mi pięć minut, ubiorę się odparła sucho.
    Naruto chciał o coś spytać, ale napotkał tylko zamykające się drzwi balkonowe. Pokręcił głową, a następnie przysiadł sobie na balustradzie ignorując kiepski humor Sakury. Zastanawiał się chwilę dlaczego po raz pierwszy o misji dowiedział się poprzez zaszyfrowany list. Zazwyczaj misje były przydzielane podczas rutynowych raportów lub w postaci zwojów dostarczanych przez specjalne wyszkolone ptactwo.
    Wizja niebezpiecznej i tajnej misji bardzo mu się spodobała, miał jedynie nadzieję, że babcia Tsunade daruje sobie przydzielenie Saia do ich drużyny, nie ufał mu. Miał wrażenie, że to wyjątkowo słaby zamiennik Sasuke, ponadto z jego mechanizmem okazywania emocji było coś mocno nie tak. To irytujące, że ktoś próbuje na siłę zastąpić Sasuke. Naruto uważał, że on i Sakura są na tyle silni pod dowództwem kapitana Yamato, że nikogo więcej nie potrzeba w tym zespole. A już na pewno nie jakiś podejrzanych typów z ekspresją manekina z ciucha.
    Gdy Sakura pojawiła się z powrotem, wspólnie udali się do Tsunade, by dowiedzieć się o szczegółach zadania, które na nich czekało. 

    W całym budynku hokage panowała dosyć dziwna, lekko napięta atmosfera. Pracownicy gorączkowo biegali z dużymi stertami dokumentów, wymieniali ukradkowe spojrzenia i nerwowo szeptali między sobą. Cała ta sytuacja bardzo zaciekawiła Sakurę i Naruto. Czuli, że coś poważnego musiało się wydarzyć.   
    Blondyn energicznie zapukał do drzwi, po czym bez czekania na odpowiedzieć wszedł do środka. Ogarnął przelotnie wzorkiem osoby znajdujące się w pomieszczeniu, po czym uniósł brew zdziwiony takim tłumem. Obecność wszystkich drużyn na raz był niecodziennym widokiem. Wszyscy mieli poważny wyraz twarzy, a wokół panowała cisza. Tsunade spojrzała na Naruto zza sterty papierów. Zdjęła okulary, po czym dłonią przetarła oczy, a następnie zjechała palcami na czoło. Wyglądała na zmęczoną.
     W takim razie mamy komplet. – Wyjęła ze sterty jedną z teczek, a następnie podała ją kapitanowi Yamato.
    Babuniu, co to za zgromadzenie? Nie za dużo nas tutaj jak na jedną misję? Tsunade zignorowała jego pytanie, a następnie odchrząknęła.
   Tak jak wspominałam wcześniej, jako że ta misja jest bardziej złożona i  może się przez to wydłużyć w czasie ze względu na zasięg poszukiwań i duży stopień trudności, postanowiłam rozdzielić obowiązki pomiędzy trzy drużyny oraz poprosić o pomoc naszych sojuszników. Dokładne instrukcje znajdziecie w zwojach. Jako, że ich treść wymaga dużej dyskrecji podjęłam odpowiednie środki i każdy ze zwoi może być odpieczętowany tylko przez kapitana drużyny. To wszystko, możecie się rozejść.
     Hę? Naruto wykrzywił twarz w grymasie niezadowolenia. Nie lubił, gdy coś go omijało. Nim zdążył zadać jakiekolwiek pytanie zauważył, że pomieszczenie jest już puste. Gdy wyszedł na korytarz zauważył Sakurę w skupieniu kiwającą głową podczas rozmowy z kapitanem Yamato.
    Oczywiście Yamato-sensei, przygotujemy się do podroży jak najszybciej. Naruto skołowany podszedł do Yamato oczekując jakichkolwiek wyjaśnień.
   Naruto za trzy godziny wyruszamy do Kraju Żelaza. Misja może się przedłużyć, więc weź odpowiednią ilość zapasów i broni.
    Żelaza? Przecież samuraje nigdy nie korzystają z pomocy shinobi. Blondyn nie dał się spławić.
     Dlatego kluczowa jest dyskrecja. Nikt nie powinien się dowiedzieć, że udajemy się tam na misję. To mogłoby wywołać poważny konflikt i skomplikować wszystko. W skrócie nasza misja będzie polegała na obserwacji i w razie potrzeby ochronie pewnych osób. Naruto spojrzał badawczo na Yamato, nie widział zbytniego sensu w ochronie kogoś z Wioski Żelaza, jako, że ta szczyciła się własnymi wojownikami i każdy pochodzący z tej wioski był świetnym szermierzem. Sądząc jednak po poważnym wyrazie twarzy kapitana Yamato poczuł, że ta sprawa może być czymś interesującym.
    Jeżeli mamy zająć się ochroną jakiejś ślicznej księżniczki, to nie mam nic przeciwko odparł Naruto z założonymi za głowę rękami i szerokim uśmiechem.
     Powiedzmy, że to jakby księżniczka odparł Yamato delikatnie unosząc kąciki ust w uśmiechu.

    W południe cała drużyna była już w komplecie i stała przed bramą wioski.
   Jeżeli utrzymamy odpowiednie tempo, to jutro wieczorem będziemy uczestniczyć w najradośniejszej dla całego Kraju Żelaza ceremonii.
   Chodzi o zaślubiny najstarszej córki generała Mifune, prawda? W oczach Sakury pojawiła się iskierka ekscytacji.
   Skąd o tym wiesz Sakurka? Naruto nie bardzo orientował się w świecie plotek i często najnowsze informacje docierały do niego z dużym opóźnieniem.
    Wieści szybko się roznoszą, a pikanterii dodaje fakt, że jej wybranek to nikt inny jak Roshi z Iwagakure znany bardziej jako nosiciel czteroogoniastej bestii. Sai, który dotychczas obserwował wszystko w milczeniu podszedł bliżej do blondyna. Piękno tego wieczoru jest wprost proporcjonalne do zagrożenia jakie może czyhać na państwo młodych.
   Dlatego ceremonia jest dobrze obstawiona przez samurajów, a wstęp mają tylko osoby ze specjalnym zaproszeniem. Osobami takimi są zwykle małe grupy zaufanych shinobi reprezentujące każdą z wiosek, których zadaniem jest przekazanie prezentów ślubnych oraz złożenie życzeń. Mifune nie chciał, by wydarzenie miało charakter polityczny dlatego obecność kage nie jest obowiązkowa. Mimo wszystko nasza wioska chce pozostać w dobrych stosunkach z Krajem Żelaza, więc to właśnie my zostaliśmy wysłani w tę delegację. Sakura poprawiła kosmyk różowych włosów dumna ze swojej wiedzy.
   Chodzi o to, że ktoś mógłby chcieć schwytać ogoniastą bestię? Naruto podrapał się po głowie. On sam nigdy by nie pomyślał by mieć ochronę w przyszłości na swoim ślubie, ani nawet by robić z tego wydarzenie na tak dużą skalę.
   Między innymi, ważniejsza jednak w tym przypadku jest panna młoda. Ale więcej szczegółów poznacie w trakcie podróży, nie powinniśmy zwlekać ani chwili dłużej. Yamato zarzucił plecak na ramię i wsunął mały zwój za kamizelkę jounina.

    Podróż mijała spokojnie i bez większych przeszkód. Gdy zapadł zmrok i przed drużyną rozpostarł się gęsty i ciemny las kapitan Yamato zarządził postój. Rozpalenie ogniska i przygotowanie skromnej kolacji nie zajęło zbyt długo, dlatego po pewnym czasie wesołe iskierki ognia tańczyły podpiekając warzywa i ryby nadziane na długie patyki. Kapitan Yamato w spokoju sączył herbatę z termosu pogrążony we własnych myślach. Nagle ciszę przerwał poddenerwowany głos Naruto.
    Dowiem się w końcu o co chodzi z tą misją? Jak mam dobrze wykonać zadanie skoro nawet nie wiem o co chodzi. Splótł ramiona i wycelował pretensjonalne spojrzenie w stronę opiekuna drużyny.    Ten spojrzał na niego z konsternacją i wzdychnął odstawiając termos. Rozejrzał się dyskretnie i sprawdził czy w pobliżu nie wyczuwa żadnej obcej chakry. Pomocne okazały się w tej kwestii drzewa, które dzięki jego kekkei-genkai informowały o tym co się dzieje w obrębie kilku kilometrów.
     Jak się  pewnie domyślacie nie jesteśmy wysłani w zwykłą delegację. Chodzi tutaj o zbadanie pewnej już bardzo starej sprawy, która utknęła w martwym punkcie. Zacznijmy od kwestii Yume-gakure. Ktoś może słyszał o tragedii jaka dotknęła tę wioskę? - Sakura i Sai powoli kiwnęli głowami, Naruto za to tylko mocniej zmarszczył brwi - Nasze ANBU brało udział w zabezpieczaniu śladów, jako, że wioska sama w sobie nie posiadała własnej jednostki shinobi, zatem i brakowało wyspecjalizowanych służb śledczych. Incydent ten wydarzył się około pięć lat temu, zatem krótko nakreślę wam sytuację jaka panowała w wiosce i jaka jest obecnie. Wioska Snów słynęła głównie z instytucji naukowych, które zapewniały kształcenie w wybranych zawodach. Można było więc spotkać w niej obywateli praktycznie każdego kraju, którzy zdecydowali się poszerzyć swoją wiedzę w wybranej specjalizacji. Utrzymywała się również z handlu, świadczenia usług i wykonywaniu przeróżnych zleceń. Była neutralna politycznie i nie miała własnego wojska. Ze względu na ogromną powierzchnię była podzielona na kilka dzielnic, którymi zarządzali urzędnicy. Można powiedzieć, że było tam sielsko i adekwatnie do jej nazwy. Dobra lokalizacja, żyzne gleby, wykwalifikowana ludność sprawiały, że była praktycznie samowystarczalna. Dlatego bardzo zdziwiliśmy się, gdy pewnej nocy otrzymaliśmy zgłoszenie o masowym mordzie ludności. Ofiary nie były ze sobą powiązane na pierwszy rzut oka w żaden sposób. Różne klasy społeczne, różny wiek, płeć oraz pochodzenie etniczne. Wszyscy byli przytłoczeni bestialstwem i zasięgiem tej sprawy. Wioska praktycznie przestała istnieć, gdyż pozostali mieszkańcy postanowili rozproszyć się po świecie w obawie o życie i zdrowie swoje i najbliższych. - Yamato na chwilę zrobił pauzę, jakby w głowie przywoływał obrazy z tego dnia - Nigdy w życiu nie pracowałem przy incydencie o takim zasięgu. Wracając do kwestii powiązania ofiar,  kilkadziesiąt jednostek ANBU pracowało przeczesując każdy zakamarek wioski w poszukiwaniu jakichkolwiek poszlak, jako że sprawcy rozpłynęli się bez śladu. Początkowo poszukiwania były całkowicie bezowocne i powoli tracono nadzieję na jakikolwiek przełom. Ostatecznie ANBU z Kirigakure odnaleźli przejście do podziemi wioski, a tam pradawne korytarze i miejsce spotkań prawdopodobnie jakiegoś kultu. Praktycznie żadne artefakty religijne się nie zachowały z wyjątkiem jednej ogromnej tablicy wykutej w ścianie. Ona jednak także nie przyniosła zbyt wielu informacji. Składała się z okręgu stworzonego z szesnastu kamieni. Na początku nikt nie zwrócił większej uwagi na to znalezisko, dopiero potem śledczy z Iwagakure przeanalizowali minerały i znaleźli w nich wszczepioną chakrę, która jednak znacząco różniła się od chakry shinobi. Jej energetyka była znacznie wyższa, ponadto jej przepływ był bardzo burzliwy i niestabilny  poza minerałem. Miała też elementy chakry ludzi z kekkei-genkai pomimo, że nie należała do żadnego ze znanych nam klanów, nawet jeśli jej właściwości mogły zapewnić shinobi identyczne umiejętności jak członkowi klanu. Medycy z Sunagakure wysnuli interesującą tezę,  według niej posiadacz takiej chakry nie musiał nawet formować pieczęci, by wykonać technikę. Jednak to wyniki sekcji zwłok dopiero rzuciły największe światło. Okazało się, że część zwłok była wyjątkowo potraktowana. Napastnik mordował ofiarę, a następnie okaleczał w różnych miejscach. Rodzin potraktowanych w ten sposób było...
     Szesnaście? Wyraz twarzy Sakury przedstawiał zarówno napięcie jak i niewyobrażalną fascynację.
     Dokładnie. Pozostałe ofiary zostały zabite prawdopodobnie w celu zamaskowania intencji i uciszenia wszystkich możliwych świadków.
     No dobra mamy tutaj jakiś morderców i specjalną chakrę, ale co do tego wszystkiego ma córka Mifune i jej ślub? Naruto próbował połączyć wątki, jednak wychodziło mu to raczej z marnym skutkiem.
    Mamy podstawy sądzić, że jest ona jedną z ocalałych. I możliwe, że nie tylko my o tym wiemy, dlatego czas nie gra u nas na korzyść. Dotarły do nas niepokojące sygnały, że Akatsuki zainteresowało się całym tym wydarzeniem. Możliwe, że to tylko plotki, ale w tym momencie nie możemy pozwolić, by ktokolwiek na tym weselu zginął. Yamato spoważniał patrząc na dogasające ognisko.






2 komentarze:

  1. Pierwszy komentarz mi się nie dodał, więc piszę drugi. Bardzo podoba mi się sposób w jaki opisujesz poszczególne sceny, a także kryminał jaki umieściłaś w historii. Jestem ciekawa co się stanie z panną młodą, jej narzeczonym oraz co planuje Akatsuki. No i oczywiście – co się wydarzy w wiosce Żelaza. Prolog bardzo zachęca do kontynuacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za cenną opinię <3 Mam nadzieję, że następne rozdziały również przypadną ci do gustu.

      Usuń